FanFick
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Rasengan Forum Strona Główna -> FanFick

Hinata
Administrator xP



Dołączył: 06 Mar 2007
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Konoha ^^

PostWysłany: Nie 13:39, 11 Mar 2007    Temat postu: FanFick
 
Tutaj możecie zamieszczać swoje opowiadania itp... Z chęcią przeczytam Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Calintz Jerevinan
Nowicjusz xD



Dołączył: 11 Mar 2007
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Efferia

PostWysłany: Nie 14:19, 11 Mar 2007    Temat postu:
 
No to może ja coś tu wkleję Cool

Narazie jest V części Razz


"Cierpienia ciała i... duszy" cz. I

Ten dzień zapowiadał się dla Tamury pomyślnie. W szkole szło mu całkiem nieźle, więc nie podejrzewał, że coś może zakłucić ten porządek. A jednak...

Kiedy wracał do domu po skończonych lekcjach, postanowił przejść się kawałek przez pobliski park, ponieważ rosły tam jedne z najpiękniejszych rodzajów kwiatów, jakie widział w swoim życiu. Wciąż myślał o tym co się wydarzyło wczoraj... <<Dlaczego poprosiła o to akurat mnie?! Przecież nie ma we mnie nic nadzwyczajnego...>>. I przypomniaj sobie, że już wcześniej to właśnie ona poprosiła go by pożyczył jej notatki z brakujących lekcji, by mogła nadrobić zaległości, <<Może dlatego, że uważają mnie w klasie za jednego z najlepszych uczniów...??>>. Myśląc o tym czuł się coraz pewniej i zaczął śmiało kroczyć alejkami parku. Gdy nagle zauważył leżącą na ławce karteczke. Na początku wcale się tym nie przejął, więc minął ją bez słowa. Lecz z każdym krokiem, jego zainteresowanie wzrastało, jakby jakaś hipnotyzująca moc go do niej ciągnęła...

Odwrółcił się powoli i spojrzał z ukosa na karteczkę. Na pierwszy rzut oka wyglądała normalnie, lecz kiedy potrzedł bliżej zauważył, że katka leciutko jaży się na czerwono i do tego dało się zauważyć ledwie dostrzegalne drgania.

Tamura podniósł ją, rozłożył i już miał przeczytać to co tam żekomo miało być napisane, lecz ujrzał pustą biel kartki. Trochę go to zaintrygowało, a jednocześnie czuł się zirytowany faktem, że takie coś było powodem przerwania przyjemnego spaceru.

Nie dane mu było długo dumać nad tym co to może oznaczać, ponieważ zawiał silny wiatr i wyszarpał chłopakowi świstek z ręki... Tamura próbując go złapać zachwiał się i przewrócił. Kartka gdzieś znikła...

Nie namyślając się wiele, ruszył przed siebie. 'Być może ktoś to tu zostawił przez przypadek' - powiedział sam do siebe, ale zaraz ugryzł się w język. 'Przecież tak dziwnych rzeczy nie zostawia się od tak, przez roztargnienie...'. Jeszcze przez jakiś czas rozglądał się czy przypadkiem kartka nie utknęła na gałęzi jakiegoś drzewa czy krzewu. Ale po kartce nie było śladu...

Już miał się odwrócić w obranym przez siebie kierunku, kiedy nagle ujrzał ciemną postać stojącą tuż obok ławki którą co dopiero minął. Jego źrenice momentalnie się poszerzyły, nie mógł się ruszyć.

<<Dlaczego...?? Dlaczego nagle zrobiło się tak ciemno...!?>> - myślał gorączkowo. <<Dlaczego nie mogę się ruszyć i kto to jest, do cholery...!?>>.

Czarna postać zbliżała się coraz bardziej a Tamura stopniowo tracił kontrolę nad swoim ciałem... Upadł na kolana i zaczął walić pięściami w ziemię. 'Nie...!! Dlaczego...!? Kim jesteś...!? Kim ja jestem!? NIEEEEEE!!!'.

Tamura w swoim obłędzie zaczął drapać się po twarzy i po całym ciele, lecz istota stała już nad nim. Miała kaptur na głowie więc nie mógł zobaczyć jej twarzy, zresztą był tak przerażony, że nie miał zamairu oglądać tego co to "coś" ma pod kapturem, ale chciał żeby to się wreszcie skończyło, żeby mógł bezpiecznie trafić do domu. Lecz nic na to nie wskazywało... Tamura zawył nagle, jego krew płonęła, a ciałem wstrząsały dreszcze, ciemna postać nadal stała i przypatywała się męczarniom swej ofiary...

- 'No cóż, dziś na Ciebie wypadło...' - odezwał się kobiecy głos, lecz był to głos dość niski i wzbudzający dreszcze... - 'Tak chciała "Ona"...'

'Jaka "Ona", do cholery!? Czego ode mnie chce!?' - dopytywał się w myślach Tamura.

- ' "Ona" potrzebuje twojej duszy...' - jakby w odpowiedzi odrzekła postać.

- 'Mojej... duszy...?! Jak to...!?' - wykrzyknął ostakiem sił Tamura. Był bliski omdlenia, tak bardzo bolało go ciało.

Kobieta, chwyciła go za gardło, wyjęła jakiś dziwny przedmiot i przejechała nim wzdłóż klatki piersiowej chłopaka, a ten momentalnie stracił przytomność...

***

c.d.n.

Kto chce żebym dalej zamieszczała kolejne części niech poprostu napisze Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hinata
Administrator xP



Dołączył: 06 Mar 2007
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Konoha ^^

PostWysłany: Nie 16:55, 11 Mar 2007    Temat postu:
 
Świetne opowiadanko Happy Masz talent. Ciekawe co to za "Ona" Pisz jak najszybciej kolejną część bo mnie ciekawość zeżre Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Calintz Jerevinan
Nowicjusz xD



Dołączył: 11 Mar 2007
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Efferia

PostWysłany: Nie 17:15, 11 Mar 2007    Temat postu:
 
Pięć części już mam napisane, teraz tylko wymyślać następne Razz Dance

Cierpienia ciała i... duszy cz. II

- Mamo, gdzie jest mój sweter?? Wiesz... ten w paski.- krzyknęła Yuumo ze swojego pokoju.

- Nie wiem kochanie, powinien być w twojej szafie (ale go tam nie ma!!! -_-'), a co? Wybierasz się gdzieś? -zapytała z uśmiechem jej matka.

- Wiesz... przedwczoraj Tamura pożyczył mi swoich notatek i... zaprosił mnie na kawe dziś popołudniu.-odpowiedziała lekko rumieniąc się.

- A co to?! Czyżby Tamura ci się podobał?- zapytała, zerkając na rumieńce na twarzy Yuumo.

- Mhhmm. Poza tym jest taki... taki dojrzały. Zupełnie się różni od reszty chłopaków w mojej klasie i do tego dobrze się uczy.

- No to widzę, że dobrze inwestujesz w swoją przyszłość oczko

- Mamo! To, że mi pożyczył notatek nie oznacza od razu, że będziemy ze sobą chodzić! -_-'

- Dobra, dobra, zobaczymy ;P

***

Mama Yuumo jeszcze chwilę patrzyła jak córka znika za ogrodzeniem oddzielającym dom od ulicy. Na jej twarzy gościł uśmiech. Nagle rozległ się dźwięk telefonu...

- Halo? Kto? Nie, nie ma go u nas... Słucham?! Nie wrócił jeszcze do domu?? Ale przecież był umówiony z Yuumo dziś popołudniu... Słucham? Rozumiem... ale córka już wyszla.

~Ciekawe co sie mogło stać... Mam nadzieję, że Tamury nic nie zatrzymało po drodze.~- zastanawiała się mama Yuumo.

***

- I co? Rozmawiałaś z nią?- zapytał Pan Sagasuke.

- Tak. Powiadziała, że dzisiaj tam nie zaglądał... i wspomniała jeszcze, że był umówiony z Yuumo dziś popołudniu.

- Z TĄ Yuumo? Hehe, dotąd myślałem, że nasz syn prędziej osiwieje niż się z kimś umówi XD.

- Nie bądź taki, przecież on nie jest aż tak nieśmiały i niezdarny. To chyba dobrze, że się w końcu odważył, nie?

- Ależ oczywiście, zważając na to jaką Yuumo jest dziewczyną to jestem pełen podziwu dla niego.

- Dlaczego?

- Ponieważ Yuumo jest bardzo towarzyską osobą. Wiele razy jak tu bywała u nas to zagajała mnie przy każdej okazji.

- Hmm... Być może dla Tamury rozpoczyna się nowy rozdział w życiu... - powiedziała Pani Sagasuke i przytuliła się do męża...

***

c.d.n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hinata
Administrator xP



Dołączył: 06 Mar 2007
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Konoha ^^

PostWysłany: Nie 17:22, 11 Mar 2007    Temat postu:
 
Opowiadanko świetne. Szkoda, że nie wiedzą nic o Tamurze...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Calintz Jerevinan
Nowicjusz xD



Dołączył: 11 Mar 2007
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Efferia

PostWysłany: Nie 17:33, 11 Mar 2007    Temat postu:
 
Cierpienia ciała i... duszy cz. III

Powoli otworzył oczy, którym ukazał się duży pokój w którym z powodu słabego oświetlenia nie było widać sufitu... Przetarł oczy i próbował usiąść lecz poczuł nagłe ukłucie w klatce piersiowej, ~Cholera, to pewnie skutki tego co zrobiła mi ta jędza...~ - pomyślał.

W końcu udało mu się usiąść. Jeszcze raz rozejrzał sie po pokoju i jego wzrok padł na stolik stojący obok tego na czym siedział (łóżko czy "prycza", kij to wie... ;P). A na tym stoliku stał kielich wypełniony jakąś cieczą. ~Hmm... Wino to to napewno nie jest... Heh.~ Wstał, przeszedł prze pokój i zatrzymał się przed drzwiami. Nie było słychać żadnych kroków, lecz nie ulegało wątpliwości, że pokój był strzeżony, więc o ucieczce nie było nawet mowy. Zresztą nawet jak by było to możliwe nie dałby rady, nie posiadał nic... Jego szkolna torba została w parku tamtego dnia. Nagle usłyszał szczęk klucza w zamku. Szybko odskoczył od drzwi i stał skamieniały czekając... Drzwi powoli się uchyliły i do pokoju weszły dwie osoby. Pierwsza, kobieta o jedwabiście gładkich, czarnych włosach i bladej cerze. Miała na sobie ciemną suknie i patrzyła dziwnie na chłopaka...

-Przystojny i czuły... hmm...- powidziała przysuwając się do Tamury na niebezpieczną odległość. - Pozwól, że ci się przyjrzę... - mruknęła i ujęła jego twarz w dłonie.

- Czego ode mnie chcesz?... -zapytał czując, że to wszystko zaczyna go już męczyć.

- Niczego konkretnego... Podobasz mi się więc troche dłużej tu pobędziesz niż twoi poprzednicy i poprzedniczki.

- Nie pytałem o to ile tu pobędę tylko o to czego ode mnie chcesz!- wcale nie był zachwycony tym co usłyszał. Zastanawiał się tylko ilu ich było...

- Spokojnie, dowiesz się wszystkiego od Merdene.- odpowiedziała. - Oto ona- wskazała na tą samą postać, która tamtego dnia go obezwładniła i sprowadziła w to miejsce. - Ja tymczasem jestem Orime-sama i tak masz się do mnie zwracać, kiedy będę tu przychodzić. Rozumiesz?

- Tak, myślę, że tak... - odpowiedział półgłosem

- Słucham?... Chyba mnie nie zrozumiałeś... Jeszcze raz!

- Tak jest Orime-sama! - wykrzyknął posłusznie. Nie chciał się narażać tym istotom.

- Świetnie... - mruknęła z satysfakcją i pocałowała go w policzek.

Tamura przez chwilę miał wrażenie, że Orime coś mu szepcze do ucha, ale w końcu stwierdził, że mu się coś wydawało... Dotknął ręką swojego policzka i poczuł, że się rumieni. ~Co jest grane, dlaczego tak reaguję...~ - myślał przerażony.

- Śpij dobrze, jutro cię odwiedzę... Czuj się jak u siebie... - powiedziała zadowolona i wyszła z pokoju wraz z Merdene...

- Akurat... jak u siebie to mi niegdzie nie będzie... Zwłaszcza tutaj!!! - ostatnie zdanie wykrzyczał z całych sił gdy tylko drzwi się zamknęły i w zamku na powrót szczęknął klucz...

***

c.d.n.

Narazie tyle, następną umieszczę za jakiś czas Razz . Chcę was potrzymać trochę w niepewności Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hinata
Administrator xP



Dołączył: 06 Mar 2007
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Konoha ^^

PostWysłany: Nie 18:08, 11 Mar 2007    Temat postu:
 
Nie można wszystkiego dowiedzieć się od razu Happy Poczekam i się później dowiem, po co Orime-sama kazała go porwać Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Calintz Jerevinan
Nowicjusz xD



Dołączył: 11 Mar 2007
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Efferia

PostWysłany: Czw 15:26, 15 Mar 2007    Temat postu:
 
Następna, już IV częśc opka Dance

Cierpienia ciała i... duszy cz. IV

~Hmmm... Dlaczego go jeszcze nie ma...?~ - zastanawiała się Yuumo. ~Czyżby zapomniał o naszym spotkaniu? Heh, usiądę przy pierwszym lepszym stoliku i poczekam na niego... Może zaniedługo się zjawi.~

Jak postanowiła tak też zrobiła. Była lekko zdenerwowana tą całą sytuacją, bo kto to widział, żeby umawiać się z kimś (jeszcze na "randkę"!!) a później się spóźniać!

***

- Nie no, to już zaczyna mnie poważnie denerwować, już godzinę na niego czekam, a jego wciąż nie ma... (~~GHHRRRR, zabijeeee gooo!!!~~ -wewnętrzny głos Yuumo ;-P) - powiedziała cicho do siebie. - Chyba pójdę się przejść, może akurat na siebie wpadniemy.

Powoli wstała od stolika, zasunęła za sobą krzesło i równie niespiesznym krokiem ruszyła do wyjścia jakby miała nadzieję, że jednak Tamura w ostatniej chwili się pojawi.

Ale tak się nie stało... Przyśpieszyła więc kroku przekraczają próg kawiarni i wychodząc na zalany słońcem rynek. ~Taki piękny dzień, a ja musiałam się zdenerwować...~ - była wyraźnie przygnębiona.

Ruszyła szybkim krokiem w kierunku sklepów z odzieżą, które zachęcały kolorowymi wystawami.

~Hmm, może by tak poprawić sobie trochę humor... Wejdę tu i porozglądam się trochę Wink~ - wpadła na pomysł i weszła do jakiegoś drogiego sklepu odzieżowego.

- Witam, w czym mogę pomóc? - zapytała ekspedientka.

- Dziękuję, ja tylko oglądam ^_^... (~~hehe...hehehe... nie stać mnie na takie drogie szmatki ^_^ '~~ - powiedziała w myślach).

- Proszę bardzo... - odpowiedziała trochę dziwnie ekspedientka.

Obeszła całe wnętrze sklepu i zatrzymała się przy bluzkach:

- Ahhh!! Ależ ona śliczna! - powiedziała do siebie.

- Może być twoja za jedyne 500 yenów. - odezwał się jakiś męski głos za jej plecami.

- Aaa..., coo?, gdzie?, jak? - zapytała zdezorientowana. - Ile?! Tak drogo?!

- No cóż, to jeden z najlepszych sklepów w tym mieście. - powiedział z dumą i satysfakcją młody chłopak.

~Hyhy, niezły jest, ale pewnie gej, skoro tak się zna na tym... -_-'~ - pomyślała.

- To może chociaż przymierzysz, będzie na tobie świetnie leżeć. Masz ładną figurę Wink - powiedział puszczając do niej oko.

~Yyy!! Jednak to nie gej!! - Yuumo zrobiła dziwną minę rumieniąc się i trąc lekko palcem po policzku... ;-P

- Hihi... Hihi... No wiesz, mogę przymierzyć, ale...

- No to w takim razie zapraszam do przymierzalni - gestem ręki wskazał wolną przymierzalnie.

(~~On mnie podrywa, czy mi się tylko wydaję!!??~~ - odzywał sie jej wewnętrzny głos) - wzięła od niego bluzkę i weszła do przymierzalni.

~Co ja robię, przecież jak mi się spodoba to będę ją chciała mięc nawet jak bym miała wydać na nią wszystko co mam w portfelu!! Ale co mi tam, mierzenie nie kosztuje...~

Odsłoniła zasłonę by zobaczyć siebie w świetle naturalnym, które sączyło się przez sklepowe witryny.

- A nie mówiłem?? Lerzy ci idealnie! - wykrzyknął chłopak.

(~~Ehh... Odczep się ode mnie!! I tak jej nie kupię...~~ - powiedział wewnętrzy głos Yuumo)

- Ja jednak podziękuję za nią, jest ładna i wogólę, ale niestety dzisiaj nie wzięłam tylu pięniędzy ze sobą... Hehe... - skłamała, lecz wiedziała, że i tak nie będzie ją nigdy stać na taką bluzkę...

- No cóż, proszę bardzo i zapraszam ponownie :-)

- Dziękuję. Dowidzenia... - powiedziała i wyszła.

~ No to sobie poprawiłam humor... Jeszcze jakiś palant mnie próbował namówić na coś na co i tak mnie nie stać...~ - pomyślała i niespiesznym krokiem ruszyła w stronę domu...

c.d.n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hinata
Administrator xP



Dołączył: 06 Mar 2007
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Konoha ^^

PostWysłany: Czw 20:03, 15 Mar 2007    Temat postu:
 
Yuumo ma powodzenie u mężczyzn oczko Ale ten pewnie chciał ją tylko namówić do kupienia czegoś drogiego Happy Czekam na kolejną część Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hyuuga-san
Moderator xP



Dołączył: 10 Mar 2007
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: IV Rzeczpospolita Ptasia xD xP

PostWysłany: Śro 9:11, 04 Kwi 2007    Temat postu:
 
Calintz, chyba się nie obrazisz, jak wtrące w środeczek swoje opowiadanko. Hinata i Shu już to czytały, ale może zaciekawi też inne osoby, które jeszcze nie znają mojego bloga. Mam nadzieję, że się spodoba Very Happy. Uwaga, to jest fick z wątkami yaoi, są tu tez drastyczne sceny Very Happy. Ale wątki yaoi'cowate, moim zdaniem, są w granicach tolerancji, nia ma tu szczegółowego opisu aktu seksualnego, ale jest to kazirodztwo, więc może trochę razić, ale nie warto się tym przejmować, przeciez nie jest tak naprawdę. Ale motyw tego aktu kazirodczego wyjaśni się pod koniec opka. Zapraszam do czytania Very Happy

Któregoś pięknego dnia, grupka shinobi została wezwana przed oblicze Piątego Hokage. Zaczynała się misja... Niby nic w tym dziwnego, bo przecież misja jest misją. Ale żaden z nich nie przeczuwał, jakiego typu ona będzie i co ich może na niej spotkać. Wybrani do tego celu zostali: Shikamaru, Kakashi (ci dwaj pierwsi mięli być przywódcami grupy), Neji, Kiba, Naruto i Sasuke. Tsunade wybrała tylko najlepszych i najsilniejszych młodych shinobi. Mimo odbytego niedawno Egzaminu na Chunnina, wszyscy, oprócz Shikamaru i Kakashi’ego, byli jeszcze Genninami. Tak więc grupa, ze względu na trudność zadania i na niebezpieczeństwo, jakie na nich czyha, miała mieć dwóch przywódców. Gdy już dotarli do gabinetu Hokage, Tsunade z najbardziej poważną miną, jaką kiedykolwiek miała, a której za żadne skarby w tej chwili mieć nie chciała, zaczęła tłumaczyć im, na czym owa misja polegać miała.

-Słuchajcie, nie jest to taka sama misja, jakie do tej pory wykonywaliście, sprawa jest najwyższej wagi.-mówiła to powoli, akcentując każde co ważniejsze słowo- Człowiek, który stoi za mną, nazywa się Abuno Hikashi. Mieszka nieopodal Wioski Traw. Dowiedział się, że do Miejsca Odwiecznie Przeklętego (nazwa własna), w którym znajduje się Świątynia Maragi, zdążają członkowie Akatsuki. Wysłałam tam oddziały ANBU, jednak mają za zadanie jedynie eskortować was z ukrycia i ewentualnie ostrzegać o niebezpieczeństwie. Resztę wykonać musicie sami...
Na czym misja ma polegać?? Macie nie dopuścić do przejęcia przez członków Akatsuki szkatuły, w której zamknięta jest najpotężniejsza siła, potężniejsza nawet od chakry Kyuubi’ego -w tym momencie jej wzrok padł na twarz Naruto, który zrobił zdziwioną minę-Dam wam mapę, jak w to miejsce dotrzeć. Jednak poradzić sobie musicie sami. Przed jednym ostrzegam was i pamiętajcie o tym ostrzeżeniu. Na tej ziemi, człowiek nie może zostać zabity. Jeżeli przebywając tam, zginie z czyjejkolwiek ręki, czy to za sprawą innego człowieka, czy zwierzęcia, jego ciało umrze raz... jednak dusza będzie umierała wiecznie, co dzień o tej samej godzinie, w której ofiara poniosła śmierć i w ten sam sposób, w który to się stało. Dlatego właśnie obszar ten nazwany jest Miejscem Odwiecznie Przeklętym. Pod żadnym pozorem nie dajcie się zabić. Mówię to ten jeden jedyny raz, abyście uświadomili sobie, jakie zagrożenie na was czyha. Waszymi przywódcami są Shikamaru i Kakashi. Uznałam, że lepiej będzie, jeżeli grupa będzie posiadała nie jednego, a dwóch przewodników. Wyruszycie o świcie.
Na koniec powiem tylko tyle...Mam nadzieję, że misja powiedzie się wam i wszyscy cało powrócicie do wioski. Powodzenia...

-Tak jest, Tsunade-sama!- wykrzyknęli chórem zebrani.

Po wyjściu z gabinetu, każdy udał się w swoją stronę, aby w spokoju i skupieniu móc przygotować się na czekającą ich wyprawę.
Nadeszła noc.
Nikt nie mógł zmrużyć oka po tym, co usłyszał. *Misja inna niż wszystkie... Nie wolno umrzeć... Akatsuki... Tajemnicza siła... Klątwa tego miejsca...Czyhająca śmierć* Takie myśli prześladowały ich przez cały czas.
Naruto z Sasuke, leżeli w łóżku, wtuleni w siebie nawzajem w domu Uzumakiego, do którego Uchiha wprowadził się niedawno, patrzyli na wielką srebrną kulę, wiszącą na niebie, nad ich wioską. Nie potrafili cieszyć się sobą, jak to robili zawsze, nie potrafili myśleć o niczym innym, jak tylko o misji, która może zakończyć się sukcesem, albo czyjąś śmiercią...wieczną śmiercią.
Sasuke, jako ten bardziej opanowany od Naruto, próbował uspokajać przestraszonego chłopaka, szepcząc mu do ucha kojące słowa. Niby dawało to jakiś rezultat. Jednak niepokój gdzieś tam skradał się w sercu Uzumakiego. Najdziwniejsze jest jednak to, że niepokoił się on nie o siebie, ale o swojego partnera.

-Sasuke, jak myślisz, co może nas tam spotkać??

-Nie wiem, kochany. Mam nadzieję, że wszystko się uda. Nie chciałbym Cię stracić. Kocham Cię, usuratonkachi (^^-od autorki)

-Boję się. Już teraz się boję. Jakiś taki niesamowity niepokój mnie ogarnia. Czyżbyśmy szli na pewną śmierć?? [...]

-Co ty, głuptasie, wygadujesz??... My tam nie zginiemy, nikt nie zginie. Nie bój się. Tsunade nas tak nastraszyła, żebyśmy nie stracili czujności. Poradzimy sobie... Nie obawiaj się, śpij...

Ale Naruto zasnąć nie mógł. Cały czas myślał o wyprawie, o klątwie, o niebezpieczeństwie, o tym, że mógłby stracić Sasuke. To, właśnie to, było dla niego zmorą, która nie pozwalała mu zasnąć.
A może coś jeszcze?? [...]
Nastał ranek. Dwoje chłopaków w milczeniu spożywało poranny posiłek. Żaden z nich nie miał odwagi, aby wypowiedzieć choćby jedno słowo. Nieznośna cisza ogarniała całe mieszkanie. Jedyne, co partnerzy byli w stanie usłyszeć, to przyspieszone ze zdenerwowania bicie własnego serca i myśli kłębiące się pod czaszką.
W końcu wyruszyli, aby spotkać się pod bramą Konohy z resztą drużyny. Narazie, gdy nie byli jeszcze na tyle oddaleni od wioski, nie planowali niczego, bo i nie wiedzieli, czego mogą się spodziewać. Jednego mogli jednak być pewni. Mogli całkowicie zaufać swoim przywódcom. Musieli im zaufać. Wiedzieli, że dołożą oni wszelkich starań, aby nic nikomu się nie stało. To ich odrobinę uspokajało i sprawiało, że nie byli tak strasznie pogrążeni w czarnych myślach, jakie ich nawiedzały.
Droga, jaką mieli przebyć, była dość długa, ale w miarę spokojna. Nie spotkali jeszcze na swojej drodze żadnych oznak zagrożenia. Mapa pokazywała im, że mają kierować się na północny wschód. Tak też szli. Mniej więcej w połowie, droga zmieniła odrobinę kierunek. Od tego mementu, po przekroczeniu rozwidlenia, zmierzali na wschód. Szli tak w sumie, około dwie i pół doby, zatrzymując się późną nocą na kilkugodzinny odpoczynek. Podczas postojów, za każdym razem na godzinę budzona była jedna osoba, aby przejmowała wartę. W końcu, nigdy nie wiadomo, co może czyhać za drzewem, krzakiem, czy głazem na śpiących shinobi.

Mniej więcej po ponad dwóch dniach wędrówki, dotarli do gęstego lasu. Mapa wyraźnie wskazywała, że świątynia znajduje się w środku owego lasu, który wydawał się ponury i na swój sposób straszny.
Czyżby to już było Miejsce Odwiecznie Przeklęte??

-Słuchajcie, drużyno, od tej pory trzymamy się cały czas razem, nie wolno nikomu zbaczać z drogi, odłączać się od grupy, macie słuchać mnie i Shikamaru. Tylko wzmożona ostrożność jest w stanie uratować wam życie-powiedział Kakashi-Neji, i ty, Kiba, macie wspaniałe warunki na to, aby pilnować okolicy i ostrzegać nas przed zagrożeniem. Wsparcie mamy także od ANBU, jeżeli coś niepokojącego działoby się w czasie naszej wędrówki przez las, oni natychmiast powinni nas zawiadomić o tym. Nie martwcie się na zapas, drużyno, ale i nie traćcie czujności. Pamiętajcie, że mamy do czynienia z Akatsuki, największymi zbrodniarzami. Jeżeli popełnicie choćby mały błąd, może to kosztować życie nas wszystkich. W takim razie, ruszamy!

-Kakashi-sensei, musielibyśmy obmyślić jakąś strategię na wypadek zetknięcia się z tymi z Akatsuki. Nie możemy skonfrontować się z nimi, nie wiedząc, co mamy robić-wtrącił nagle Shikamaru-nie wiemy nawet, co to za typki i do czego są zdolni.

-Heh, żebym to ja sam dokładnie wiedział-westchnął Jounin.

-Jak to, wysyłają nas na misję, nie informując nikogo, kim są przeciwnicy??!! Przecież to jest prawie pewne, ze tu poginiemy!!

-Shikamaru, nie masz doświadczenia, nie wiesz, jak to jest, gdy wysyłają cię na misję, której znasz ogólny zarys. Nigdy nie możesz być pewnym, co tak naprawdę może cię na niej spotkać, z kim przyjdzie ci walczyć i jaką decyzję podjąć. Musisz zdać się na umiejętności, instynkt, postępować według zasad, umieć podejmować najbardziej słuszne decyzje. Czasem w walce decydująca staje się, nie siła i technika, jaką się posługujesz, a umiejętność trzeźwej oceny sytuacji, kojarzenia i logicznego myślenia. Powinieneś coś o tym wiedzieć, w końcu jesteś, jako jedyny z tej tutaj czeladki Chunninem.

-No tak... jednak czarno to wszystko widzę. To jest takie upierdliwe (^^), ale jakoś trzeba będzie sobie poradzić.

-No widzisz, to mi się podoba.

-Jednym z nich jest mój brat, Itachi, którego nienawidzę. Dokładnie wiem, jakie ma umiejętności, bo przekonałem się o nich na własnej skórze-wtrącił nagle Sasuke, który do tej pory nie zabierał głosu w konwersacji. Cała zgraja odwróciła nagle wzrok w jego stronę.

-Ahaaa, to ten typek. Słyszałem o nim kiedyś-przypomina sobie Shikamaru-cholera, jeżeli te jego oczka nas nie dobiją, to może będziemy mięli jakąś szansę.

-Oczka?? O co chodzi z tymi jego oczami??-pytanie pada z ust zaciekawionego Naruto.

-Chodzi o to, że my obaj, jako członkowie Klanu Uchiha, posiadamy Sharingana. Jest to doujutsu, pozwalające na kopiowanie technik, odczytywanie ruchów przeciwnika i widzenie przepływu chakry. Nie jest ta ostatnia umiejętność, może rozwinięte w takim stopniu, jak u Neji’ego, który widzi cały system przepływu chakry, ale jest bardzo przydatny. Przynajmniej wiemy, który z osobników jest prawdziwy, gdy utworzy własne klony. Sharingan może przekształcić się w potężną broń, zwaną Mangekyou Sharinganem, któremu nie jest w stanie sprostać nikt, kto zetknie się z tym doujutsu. Może przeciwstawić się mu tylko inny posiadacz Mangekyou Sharingana. Takie umiejętności ma właśnie Itachi, mój starszy o kilka lat brat. Najlepszym wyjściem jest po prostu nie patrzeć mu w oczy-na samą myśl o tym człowieku, Sasuke ogarniał gniew nie do opisania, który malował ślady na jego twarzy. Zauważyli to wszyscy, ale nikt nie śmiał pytać, o co chodzi. Z resztą nie było na to czasu. Musieli wyruszać. Naruto tylko zdziwił się, dlaczego Sasuke nigdy mu o tym wszystkim nie mówił. Przecież byli razem.

Od teraz każdy z nich wykorzystywał wszystkie swoje zmysły, które próbował wyostrzyć do granic możliwości. Najbardziej przydatny do pilnowania okolicy był Neji ze swoim Byakuganem, oraz Kiba z niewiarygodnie wyostrzonym zmysłem węchu. Dodatkowym wsparciem dla niego był Akamaru.

Coś dziwnego czaiło się pośród drzew tego lasu. Nigdy żaden z członków grupy nie bał się tak bardzo, jak teraz. Cały las emanował jakąś dziwną energią, roztaczał niesamowitą aurę, która sprawiała, że w ich sercach rodził się lęk, zwątpienie i smutek. To było straszne miejsce. Nawet po zawsze opanowanym Kakashi’m widać było, że spokojny to on nie jest. Nie bał się o siebie. Bał się o swoich podopiecznych. Dla niego nie było nowością, że dla powodzenia misji lub bezpieczeństwa kompanów, czasem należy się poświęcić. Był na to całkowicie gotowy, mimo, iż zdawał sobie sprawę, jakie skutki miała by jego śmierć w tym miejscu.
Wydawało się, że cała ich droga przebiega spokojnie. Nic nie było widać, nic nie było słychać...A może to tylko złudzenie...

W środku lasu oprócz nich był ktoś jeszcze. I to całkiem blisko. Na tym kimś, niesamowita aura lasu nie robiła żadnego wrażenia. Szedł pewnym krokiem przed siebie. Wiedział gdzie dokładnie jest ukryta świątynia, w której znajduje się to, czego poszukuje. Tym kimś okazał się starszy brat Sasuke, Uchiha Itachi. Żeby ukryć całkowicie swoją obecność, bo wiedział, że coś lub ktoś może czaić się w pobliżu, użył techniki, którą sam sobie wypracował, przy użyciu swojego Sharingana i niezwykłego talentu, jaki posiadał. Tą techniką było śledzenie na odległość całej okolicy, na szerokim obszarze. Stąd wiedział już, że zbliżają się jacyś shinobi. Był przygotowany na ich pojawienie się. Gdy znajdowali się już niezbyt daleko od niego, roztoczył on genjutsu, które całkowicie ukrywało jego obecność w tym miejscu. Wobec tego, nawet wspaniałe oczy Neji’ego i niezwykle ostry zmysł węchu Kiby, okazały się bezsilne, a oni sami tkwili w złudnym przeświadczeniu, że nic im narazie nie zagraża... NARAZIE...

Genjutsu było na tak zaawansowanym poziomie, że nawet Kakashi, który z nich wszystkich był najlepszy w rozpoznawaniu technik iluzyjnych, nie zorientował się, że coś jest nie tak. Przeczuwał coś, ale w tych warunkach, było to normalne, dlatego nie zwrócił szczególnej uwagi na stan niepokoju, na to, że coś dziwnego cały czas działo się wokół nich. Cały ten las wprawiał ich w dezorientację. Łatwo było przeciwnikowi zastawić jakąkolwiek zasadzkę. Tym bardziej, że moc lasu była bardzo przyjazna dla ludzi okrutnych, nie znających skrupułów, potrafiących zabić bez mrugnięcia okiem. Ta sama moc przeszkadzała ludziom o czystych sercach w bezpiecznym dotarciu do celu. Dlatego też Kakashi nie potrafił wyczuć, że Itachi użył iluzji do zatuszowania swojej obecności.
To, co opowiadała Tsunade, to tylko część prawdy, jaką skrywał las. Nikt jednak nie wiedział o nim wszystkiego, nie znał go, każdy bał się tego miejsca i omijał go szerokim łukiem. Niemożliwe było dla nich, aby móc przeżyć i opuścić to okropne miejsce.

Itachi wiedział o obecności grupy Kakashi’ego. Wiedział także, że gdzieś w pobliżu czają się ANBU, którzy najwyraźniej jeszcze go nie zauważyli. Musiał coś z nimi zrobić. Przecież, jak zorientują się, chociaż nie powinni, bo w końcu działa genjutsu, to zaczną chlapać jęzorami na prawo i lewo, albo zorganizują pogoń za nim, a to mogłoby pokrzyżować jego plany. Sam przecież należał kiedyś do ANBU, więc wiedział, na czym polega ich praca.
Na jego usługach był ogromny wilk z dwiema głowami i pięcioma ogonami. Bestia o szalonych oczach i ostrych, jak sztylety zębach oraz pazurach, pognała, na polecenie Uchihy w głąb lasu, kierując się węchem. Poprzez Mangekyou Sharingana, przekazał on wizualizację, która pokazała wilkowi, jak wyglądają jego przyszłe ofiary i w co są ubrane. Miał zlikwidować tylko oddział skrytobójców (nie wiem, czy dobrą nazwę dałam), grupy Kakashi’ego nie wolno mu było ruszyć. Byli oni Itachi’emu potrzebni...

ANBU nie wiedzieli, co się dzieje. Nie widzieli niczego. Słyszeli jedynie okropne dyszenie, i powarkiwanie jakiegoś stworzenia, które czaiło się gdzieś między drzewami. Już wiedzieli, że bez walki się nie obejdzie. A przecież mięli patrolować teren. Minuty dłużyły się w nieskończoność. Potworne bicie serca... Ręce trzęsące się z przerażenia... Rozbiegany na wszystkie strony wzrok... Przecież niezliczoną ilość razy wykonywali niebezpieczne misje, jednak nigdy nie czuli takiego strachu, jaki ogarniał ich teraz.
Nagle bestia wyskoczyła z ukrycia. Ich oczom ukazał się widok bardziej przerażający od samej śmierci. Mimo, iż walczyli wszyscy razem z potworem, nie byli wstanie za wiele zdziałać. Ostre, jak sztylety pazury, powodowały rany, z których wychodziły ludzkie wnętrzności , a twarde jak stal zęby rozrywały ciała skrytobójców na strzępy. Miejsce potyczki stało się obszarem rzezi. Ludzkie szczątki, poniewierające się na trawie, tworzyły widok tak makabryczny, że każdy, kto zobaczyłby to, zapewne popadł by w obłęd.

Nastała noc. Mrok ogarnął cały las. Nie było widać absolutnie niczego. Grupka shinobi, nie zdająca sobie sprawy z tego, że w innej części lasu, wcale nie tak strasznie daleko od nich, rozegrała się mrożąca krew w żyłach scena, postanowili zatrzymać się na noc i rozłożyli namioty. Standardowo na straży postawili kogoś, lecz nie była to już jedna osoba, ale tym razem dwie. Na pierwszy ogień zgłosili się Naruto wraz z Sasuke. Przypilnują śpiących i przy okazji Naruto będzie miał wreszcie okazję zapytać ukochanego o jego brata. O ile ten zechce mu cokolwiek powiedzieć.
Siedzieli przed namiotami w ciemności. Nie mogli nikomu zdradzić oznak swojej obecności, dlatego zabronione im było rozpalanie ogniska. Nie chcieli być widoczni. Jednak w jaki sposób obserwować okolicę w ciemności, która wręcz nachalnie wdziera się w źrenice oczu, już nie mówiąc o zauważeniu czyjejkolwiek obecności w pobliżu obozu. Zdani byli tylko i wyłącznie na słuch.
Usłyszeli nagle jakiś szelest w krzakach.

-Naruto, ktoś lub coś tam jest. Zostań tu, ja pójdę sprawdzić, co się dzieje!

-Nie, Sasuke, pojdę z tobą. A jeżeli stanie ci się coś??!! Nie pamiętasz, co mówiła babcia Tsunade?? Co będzie, jeżeli zginiesz?? Nie przeżyłbym tego...

-Nie pozwolę ruszyć ci się stąd. Masz tu zostać i pilnować reszty. Ja się wszystkim zajmę.-i pobiegł w ciemność.

Nagle coś zaczęło się dziać. Coś dziwnego ukazało się wokół Naruto. Wyglądało to jak szklana klatka, która uwięziła go. Zerwał się nagle i próbował wydostać z tego, lecz został tylko porażony prądem. Nie mógł się wydostać. Próbował krzyczeć, dawało to jednak marny skutek, gdyż nikt go nie słyszał. Tkwił w środku bariery.
Nagle z zarośli wyłoniła się wysoka postać. Naruto widział tylko jej zarys. Było tak ciemno, że nie mógł rozpoznać, kto to. Czy to Sasuke?? Nie, to na pewno nie on. Więc kto??!! Postać zbliżyła się do bariery, wykonała jakiś ruch ręką i w tym momencie Naruto stracił przytomność... Na kilka godzin...

Gdy obudził się, było w miarę jasno. Na tyle jasno, aby wreszcie zobaczyć twarz osoby, która zbliżyła się w nocy do niego. Ale...gdzie on jest?? Dlaczego nie jest w obozie?? Co to za miejsce?? Co to za człowiek?? I dlaczego jest tu razem z Sasuke??
Wreszcie pojął, kim jest osoba, dzięki której znajduje się w tym miejscu, w środku tej kekkai. Zobaczył coś, co już kiedyś wdział u swojego ukochanego. Czy to jest Sharingan??
Postać coraz bardziej zbliżała się do Sasuke. Widać było, że ma względem niego jakiś okrutny zamiar. Naruto chciał teraz jedynie wydostać się z bariery i pomóc ukochanemu. Nie dało się. Dlaczego nie da się?? Co robić??

Sasuke czuł ogarniającą go bezsilność, którą czuł podczas ostatniego spotkania z bratem, gdy był jeszcze małym chłopcem. Wszystkie wspomnienia wróciły do niego, jak natrętna mucha. Itachi zatrzymał się dosłownie kilkadziesiąt centymetrów od chłopaka. Sasuke stał sparaliżowany strachem, czuł, że nie jest w stanie zrobić żadnego ruchu, nie potrafił walczyć. Zawsze bał się brata, a teraz dodatkowo tajemnicza i złowieszcza aura lasu potęgowała tysiąckroć ten strach.
Itachi przybliżył twarz do twarzy brata. Chłopak czuł ciepły oddech na swoim policzku. Poczuł się z tego powodu zażenowany. Starszy brat spojrzał mu głęboko w oczy, jego wzrok nie zdradzał żadnej emocji, nic...

-Kopę lat, Sasuke. Długo się nie widzieliśmy-powiedział Itachi swoim zwyczajnym, spokojnym, nieco wolnym tonem.

-Itachi, co ty planujesz??... Dlaczego... nie zostawisz... nas... w spokoju-nieudolnie próbował sklecić zdanie Sasuke.

-Chyba powinieneś się domyśleć. Jestem tu, aby zdobyć coś cennego, coś potężnego, coś, co pozwoliłoby ziścić moje plany... Mam niebywałe szczęście... Nie dość, że to właśnie mnie powierzono zadanie zdobycia szkatuły, to jeszcze trafił mi się Kyuubi. A poza tym... Sasuke... czekałem od dawna na ten moment-wyszeptał starszy z braci i musnął językiem twarz młodszego. Sasuke ogarnęło uczucie obrzydzenia na to, co przed chwilą się stało. Obawiał się tego, co dopiero stać się może.

-Mam dla ciebie propozycję...Jeżeli chcesz, abym pozwolił odejść w spokoju twojemu przyjacielowi (Itachi nie wie, jak Naruto ma na imię), musisz przystać na mój warunek.

-O jaki warunek ci chodzi??-Sasuke nie chciał, aby Naruto stała się krzywda, chciał go ochronić, dlatego gotów był przystać na ten warunek, niezależnie od tego, czego żądał sobie brat.

-Tak więc, puszczę go, jeżeli oddasz mi się tu i teraz, bez protestów i żadnych podejrzanych ruchów-szepnął mu do ucha. Mógł to z powodzeniem zrobić bez jego zgody, ale chciał go jeszcze bardziej podręczyć. Niech trwa w złudnym przekonaniu, że Naruto zostanie uwolniony.

-Nie wierzę ci. Nie puścisz go, jeżeli spełnię twoje żądanie. Za dobrze cię znam, morderco!-wykrzyknął Sasuke. Na twarzy Itachi’ego pojawił się wredny, obleśny uśmiech.

-To może chcesz, abym zrobił mu to...-nagle ściany kekkai zaiskrzyły się od wyładowań elektrycznych, a Naruto zaczął zwijać się z bólu.

Widząc to, Sasuke zdecydował się jednak ulec. Nie mógł pozwolić na to, aby jego miłość cierpiała.

-Dobra, wygrałeś potworze. Nie rób jednak krzywdy Naruto.

-Hmmm...Naruto...ciekawe imię-wymruczał Itachi przesuwając ręką po torsie brata. Sasuke w tym momencie przeszył dreszcz. Nie był to bynajmniej dreszcz rozkoszy, jaki przeżywał w bliższych kontaktach ze swoim partnerem. Było to uczucie obrzydzenia. Zrobiło mu się słabo. Jednak bał się wykonać jakikolwiek ruch, aby nie sprowokować brata do znęcania się nad Naruto. Itachi coraz śmielej wodził dłońmi po ciele Sasuke, a językiem i wargami po jego twarzy i w jego ustach. To było takie okropne. Chłopak czuł się zbrukany, gwałcony, zbierało mu się na wymioty...
Dlaczego on mi to robi?? I to jeszcze własny brat...Pomocy!!! Błagam...

Naruto nie mógł nic na to poradzić. Jedyne, co mógł robić, to bezradnie patrzeć, jak jego ukochany zostaje krzywdzony. Nie mógł, nie potrafił biernie przyglądać się temu. Musiał coś zrobić. Zaczął wpadać w coraz większy gniew, który stopniowo przeradzał się w furię. Zawsze tak było, gdy czuł bezsilność, patrząc na to, jak ktoś dla niego ważny był krzywdzony. Jego tęczówki zmieniły kolor, z błękitu w agresywną czerwień, źrenice się zwęziły, powiększyły mu się kły, a paznokcie zmieniły się w lisie pazury. Wokół siebie zaczął roztaczać chakrę, która była barwy, nie niebieskiej, jak to było u innych shinobi, a czerwonej. Itachi’emu zabłysły na ten widok oczy. Nie przestał on jednak znęcać się nad Sasuke i w tej chwili pozbywał się resztek odzieży brata. Jego oczom ukazał się widok nagiego, bezbronnego ciała. Cieszył go ten widok i podniecał. Jego młodszy brat, stał przed nim taki sam, jak w tą noc, kiedy został wybity cały klan. Jego bezbronność i zażenowanie, a do tego malujące się na twarzy obrzydzenie, oraz widoczna gołym okiem nienawiść, niezwykle podniecało Itachi’ego. Teraz już nic nie stanowiło przeszkody w zdobyciu brata.

Naruto próbował zniszczyć strukturę kekkai, jednak nie dawało to jakiegokolwiek rezultatu, mimo mocy, jakiej użyczył mu Kyuubi. Ściany bariery były tak mocne, że nie dało się ich w żaden sposób sforsować. Naruto zmuszony był tkwić w tej klatce i biernie przyglądać się scenie, rozgrywającej się na zewnątrz. Czuł, że powoli zaczynał tracić kontrolę nad swoim ciałem i emocjami. Czuł w sobie lisa, ten lis powoli przejmował kontrolę nad nim. Zdołał już wykształcić pierwszy z dziewięciu ogonów.

Itachi wraz z Sasuke szybko osiągnęli szczyt. Mimo, iż umysł i wola Sasuke protestowały, ciało całkowicie poddało się delikatnym, erotycznym torturom. Nie mógł tego pojąć, dlaczego tak się stało, dlaczego się poddał??, dlaczego nie walczył?? Dlaczego Naruto tkwi uwięziony w kekkai??...A właśnie...co z Naruto?? Sasuke spojrzał w stronę chłopaka, który już powoli przestawał być człowiekiem. Działo się z nim coś dziwnego, czego Sasuke w żaden sposób wyjaśnić sobie nie potrafił. Widział, jak Naruto miota się wewnątrz bariery, w niezwykłej furii, jaką było widać, ta furia oplatała całe jego ciało. Z krwisto-czerwonej chakry wykształciły się już cztery ogony. Powoli ciało Naruto przekształcało się w ciało jakiegoś potwora. Tylko co to jest?? Ciemna sierść, żółte tęczówki oczu. Przypominało mu to Lisiego Demona, o którym słyszał w dzieciństwie. To wglądało jak miniatura Kyuubi’ego.

W tym momencie poczuł ostrze kunai, wbijającego się mu prosto w serce. Ostry, niesamowity ból przeszył nagle całe jego ciało. Działo się to w przeciągu kilku sekund. Sasuke wydawało się jednak, że te sekundy trwają długie godziny, podczas których stracił zmysły, jakiekolwiek czucie w ciele, nic nie widział, nic nie słyszał, nie wiedział, co dzieje się z jego ukochanym. Po jego policzku popłynęła samotna łza. Ta łza była przeznaczona dla Naruto.
Była to łza pożegnania...

Naruto zdołał jeszcze zachować w tym stanie reszki swojej osobowości, dlatego gdy zobaczył martwe ciało Sasuke z wbitym kunai prosto w serce, i Itachi’ego stojącego z wrednym uśmieszkiem nad martwym chłopakiem, wpadł w furię nie do opisania. Jeszcze większa furia, niż przedtem, sprawiła, że pieczęć, która więziła Kyuubi no Yoko, ostatecznie została zerwana, a ciało Naruto bezpowrotnie zmieniło się w potwora. Bariera pod naporem ogromnej mocy, została zniszczona. Powróciła potęga najwyższa ze wszystkich Bijuu, świat na powrót ogarnie strach, zwątpienie, znowu ogromna ilość ludności poniesie śmierć...
Kyuubi spojrzał w dół na starszego Uchiha, kogoś mu ten Sharingan przypominał. Nawet wiedział kogo...

-Witaj, potomku Madary-zagrzmiał donośny głos demona.

-Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracowało-powiedział Itachi, a na jego twarzy pojawił się uśmiech szaleńca. Nareszcie...Nareszcie po trzynastu latach czekania, posiądzie moc niewyobrażalną, stanie się panem świata, niebo zacznie klękać u jego stóp, wystarczy teraz tylko odpieczętować szkatułę...

Itachi miał już wszystko, co tylko było mu potrzebne do zaspokojenia swoich chorych ambicji. Spełnił wszystkie wymogi, które kiedyś przez przypadek poznał, zaglądając do informacji, zebranych przez ich Leadera. Było tam coś, co przypominało instrukcję, jak tą ogromną moc odpieczętować. Słowa brzmiały mnie więcej w stylu:
„Krew niewinną, grzechem skalaną przelej, przychylność Pana Żywiołów zdobądź, aby moc nieskończoną z krepujących więzów uwolnić”.

Tymczasem w obozie trwało wielkie poruszenie. Wszyscy ze strachem w oczach i trwogą w sercach, poszukiwali rozpaczliwie dwóch przyjaciół. Prawda okazała się zbyt bolesna, aby świadomość była w stanie ją przetrawić. Coś im się stało!...Pewnie zginęli i cierpieć będą na wieki...a tak bardzo się kochali... To prawda, kochali się i to bardzo, i była to miłość taka piękna, taka czysta i niewinna. Nagle przyszło im stanąć oko w oko ze śmiercią...Sasuke dodatkowo został zbrukany grzesznym postępkiem swojego brata. Naruto we wściekłości spełnił oczekiwanie jego i stał się Kyuubi’m, samemu ginąc przy tym. Teraz przyjdzie ich duszom przeżywać tą śmierć w nieskończoność. Sasuke na wieki będzie odczuwał zły dotyk brata i sztylet wbity prosto w serce, a Naruta transformacji nie będzie końca. I tak, dwie umęczone dusze będą zmagać się z klątwą wieczności, nie zaznając spokoju, nie będąc ze sobą w jedności. Jedna dusza nie ma prawa zobaczyć drugiej. Dla nich już nie ma pomocy...

Dla reszty los okazał się znacznie łaskawszy, gdyż nic złego nie spotkało ich i cało wrócili do wioski. Żałoba, jaką wszyscy przeżywali po stracie przyjaciół była straszna. Niektórzy dopiero teraz zaczęli doceniać obecność obydwu przyjaciół w ich życiu.

Być może dlatego, że każdy z drużyny odznaczał się silnym charakterem, nie popadli oni w obłęd, przebywając w tym upiornym lesie. Jednak misja zakończyła się klęską. Może ta klęska zaważyć na losach całego świata, gdyż władza i moc, która trafi w niepowołane ręce, wywołuje skutki straszliwe, a użyta w niewłaściwym celu, wyrządza szkód kolosalną ilość.
Teraz pozostaje jedynie czekać w niepokoju i trwodze na jej uderzenie. Zniknie pokój, zniknie szczęście, świat ogarnie ogromna, nieustająca wojna... Taką właśnie cenę płaci świat za czyjeś chore ambicje...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

ShuShman
Zaawansowany :D



Dołączył: 11 Mar 2007
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Śro 12:42, 04 Kwi 2007    Temat postu:
 
Hyuuga-san, wiesz co myślę o tym opowiadanku, więc nie będę tego drugi raz pisać ^^

Calintz już się nie doczekam następnej części. To opowiadanie jest świetniaste ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Calintz Jerevinan
Nowicjusz xD



Dołączył: 11 Mar 2007
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Efferia

PostWysłany: Pon 22:45, 09 Kwi 2007    Temat postu:
 
Cierpienia ciała i... duszy cz. V

~~I jak tu zasnąć... Heh ~~

Zdenerwowany usiadł na "łóżku", rzucił jeszcze ostatnie nienawistne spojrzenie na drzwi i zagłębił się we wspomnieniach...

***

-Tamura!! Spójż!! Prawda, że ładne? - zapytała mała dziewczynka pokazując chłopcu szmacianą lalkę.

-Yuumo, ty to zrobiłaś? - odpowiedział pytaniem mały Tamura.

-Oczywiście! Zrobiłam to dla Ciebie :) - odrzekła i podała mu kukiełkę przypominającą jego ulubionego bohatera z kreskówki.

-Uau! Yuumo! umm... dzięki :) - chłopiec wziął kukiełkę od Yuumo, przybliżył się i trochę niezręcznie ją przytulił...

***

~~Dlaczego ja tu jestem... Co jest celem tej kobiety... Boże, dlaczego ja?! ~~

Tamura długo siedział ze spuszczoną głową. Po głowie kłębiły mu się przeróżne myśli. A jeśli będzie chciała go zabić?...

Godziny dłużyły mu się niemiłosiernie, w ciągu których siedział bokiem oparty o ścianę i rysował kluczem od domu (to mu jedynie zostało) różne kształty (zawsze miał talent do rysowania) lub zakreślał kreskami ilość godzin spędzonych w tym obskórnym pomieszczeniu.

Nie wyobrażał sobie by mógł przeżyć jeszcze kilka czy kilkanaście dni. Chciał z tym skończyć, lecz nie miał nic pod ręką. Chciał nawet do tego użyć własnych rąk, ale w końcu zabrakło mu odwagi... Przypomniał sobie jednocześnie zdziwioną i zachwyconą minę Yuumo i przez jego twarz przemknął lekki uchmiech.

Oparł się całymi plecami o Bogu ducha winną ścianę i powoli odchylił głowę do tyłu delikatnie opierając ją również o ścianę. Teraz jego oczy spoglądały w ciemny sufit. Poczuł jak niewinna, niespodziewana łza spływa mu po policzku. Zorientował się, że płacze, nie wiedząc dlaczego. Być może to wspomnienie z dzieciństwa obudziło w nim takie jakże kobiece odruchy. Od zawsze był trochę nieśmiały i nadwyraz dojrzały, ale niespodziewał się, że wspmnienie przyjaciółki może tak na niego podziałać. Czyżby się zakochał?...

Nie wiedział co ze sobą zrobić, gdzie się podziać. Postanowił, że wróci do czynnoci którą przed chwilą przerwał.

***

Ściana pełna była różnych wizerunków, w tym największy przedstawiał uśmiechniętą Yuumo. Były tam także zwierzęta: ptaki, konie, psy itd.

Może robił to wszystko instynktownie, chcąc pozostawić po sobie ślad. Gdy był młodszy zawsze tak robił na wycieczkach klasowych organizowanych przez wychowawczynie i pewnie nadal mu to zostało.

Lecz to w żaden sposób nie przypominało mu wycieczki szkolnej... Wręcz przeciwnie, czuł się jak w więzieniu, tylko nie wiedział za co go skazano...

A wokół tylko mrok przesycony słabym światłem sączącym się ze świeczki...

***

c.d.n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hinata
Administrator xP



Dołączył: 06 Mar 2007
Posty: 290
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Konoha ^^

PostWysłany: Wto 8:47, 10 Kwi 2007    Temat postu:
 
Ciekawe opowiadanko Happy Ciekawe co się stanie z Tamurą Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

ShuShman
Zaawansowany :D



Dołączył: 11 Mar 2007
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

PostWysłany: Wto 11:34, 10 Kwi 2007    Temat postu:
 
Niom. Mam nadzieje, że nie zginie z rąk tej kobiety. Ja juz chcę następną część ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hyuuga-san
Moderator xP



Dołączył: 10 Mar 2007
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: IV Rzeczpospolita Ptasia xD xP

PostWysłany: Wto 10:31, 24 Kwi 2007    Temat postu:
 
U mnie nowe opko o Deidarze ^^ na [link widoczny dla zalogowanych]. Zapraszam ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Shilay
Nowicjusz xD



Dołączył: 15 Kwi 2007
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z Chaosu...

PostWysłany: Wto 12:11, 24 Kwi 2007    Temat postu:
 
Sasori ^^ (Neji) jaki ten świat mały oczko

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Rasengan Forum Strona Główna -> FanFick
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

Wyświetl posty z ostatnich:   
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
Skocz do:  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Skin Created by: Sigma12
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin